Aktywnie

Promenada Staromiejska

Jesień idzie i nic się nie da zrobić w tej sprawie.
Jesień nie musi oznaczać siedzenia w domu i spacerowania palcem po mapie albo wzrokiem po ekranie telewizora. Kiedy jest sucho i słonecznie, można zanurzyć się w zieleń Promenady Staromiejskiej bez obaw.

Ten pas zieleni okalający miasto zawdzięczamy bratu Napoleona, Hieronimowi Bonaparte, który wprawdzie zdobył Wrocław w 1807 roku, ale żeby nie musieć trudzić się po raz wtóry nakazał wrocławianom zburzenie murów miejskich. Szkoda była na pozór ogromna, ponieważ na poszczególne bastiony składały się osobne cechy. Do dziś przetrwały tylko: Bastion Sakwowy, czyli Wzgórze Partyzantów i Bastion Ceglarski, czyli Wzgórze Polskie. Pierwszy z nich może stanowić miejsce do spacerowania, a drugi ma zostać udostępniony szerszej rzeszy spacerowiczów w 2012 roku.

Mimo pozbawienia miasta poczucia bezpieczeństwa, gwarantowanego przez mury (i niewątpliwej atrakcji turystycznej dziś), nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. W odsłonięte miejsce wkradła się zieleń. Była ona dziełem życia Johanna Friedricha Knorra, który zaprojektował ją ostatecznie w roku 1813. Po raz pierwszy tereny zielone stały się elementem kształtowania wizerunku miasta. Knorrowi wystawiono pomnik w stylu neogotyckim, którego jedyne fragmenty możemy oglądać w lapidarium w pobliżu Muzeum Architektury.

Promenada Staromiejska, Amor na Pegazie
Promenada Staromiejska, Amor na Pegazie

Spacer po promenadzie można zacząć od pomnika, który od dość niedawna (jak na historię tysiącletniego miasta), bo od roku 2007 można podziwiać w bezpośrednim sąsiedztwie Renomy. Mam na myśli pomnik Bolesława Chrobrego, autorstwa D. Korzeniewskiej, G. Jaskierskiej i M. Albrzykowskiego. Władca przedstawiony został na koniu, w dumnej postawie rycerza i króla, który zjednoczył Polskę. Pomnik ma tyluż zwolenników, co przeciwników. Jedni podkreślają ważność postaci władcy, który Zjazdem Gnieźnieńskim w 1000 roku wprowadził Polskę do Europy na długo przed powstaniem Unii Europejskiej, inni krytykują proporcje konia i jeźdźca oraz myślenie w duchu historycznego rewanżyzmu, ponieważ pomnik stanął na miejscu dawnego monumentu Wilhelma I.

Idąc dalej brzegiem fosy, spotkamy młodzieńca na koniu, który nie budzi żadnych kontrowersji, swoim wdziękiem zjednuje wszystkich. Mówimy oczywiście o Amorze na Pegazie autorstwa Theo von Gosena, pomnik wystawiony w roku 1914. Osobliwością wrocławskiego pomnika jest to, że Amor nie ma kołczana, łuku ani strzał, którymi mógłby strzelać w serca ludzkie, rozpalając je miłością. Legenda mówi, że autor pomnika zakochał się w tym właśnie miejscu w pięknej wrocławiance. Ponieważ jednak nie była to miłość odwzajemniona, postanowił pozbawić kapryśnego młodzieńca broni.

Kawałeczek dalej znowu wchodzimy w tonację poważną i rdzennie polską, ponieważ naprzeciwko Wzgórza Partyzantów, spleciony z wierzbą, stoi pomnik Mikołaja Kopernika, wykonany przez Leona Podsiadłego w roku 1974 ze sztucznego kamienia. Pomnik najlepsze czasy ma już za sobą, podobnie jak nadzieja na to, że sławny astronom odwiedził nas kiedyś we Wrocławiu. Niewątpliwie nasze miasto było ważne w jego życiu, ponieważ był kanonikiem kapituły kościoła św. Krzyża, co oznacza w praktyce, że parafianie tego kościoła fundowali mu wyjazdy – na przykład na studia do Włoch. Jednak jest prawie pewne, że do Wrocławia Kopernik nie zawitał.

Pomnik upamiętniający masakrę na placu Tian’anmen
Pomnik upamiętniający masakrę na placu Tian’anmen.

Jeśli ktoś pójdzie dalej, w stronę handlowego serca miasta, czyli Galerii Dominikańskiej, obok przystanku tramwajowego trafi na dziwny, zatarty już nieco kształt: biały rower wgnieciony w kostkę brukową. Najmłodsi stażem wrocławianie pytają mnie nieraz, czy coś tam się stało. Stało się. Ale nie tam. Przypominam: pomnik upamiętnia masakrę na placu Tian’anmen, czyli Placu Niebiańskiego Spokoju. Autorem obecnej wersji monumentu jest Marek Stanielewicz, a powstał on w roku 1989. Ostatnie przypomnienia na ten temat można było zobaczyć w reklamie jednej z sieci komórkowych. Szczuplutki i boleśnie młody chiński student z siatką pełną zakupów naprzeciwko czołgu. Tekst spoza kadru komentuje obraz: „człowiek, który ma własne zdanie” (czyli oczywiście wybiera sieć komórkową X). Odnoszę wrażenie, że obecnie ludzie rzadziej mają swoje zdanie (zwłaszcza młodzi). A już zupełnie nie mają zdania na temat tego pomnika.

Smutno i pochmurno zrobiło się na naszym spacerze. Trzeba wracać do domu, żeby zdążyć przed deszczem.

Zofia Kociatkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *